11 kwietnia 2024

Chęć nadmiernych zysków powoduje utratę tego, co posiadamy

Chęć nadmiernych zysków powoduje utratę tego, co posiadamy (Demokryt z Abdery)

Kolejne raporty dowodzą, że kumulują się, a wręcz nawzajem wzmacniają, trzy nieudane ludzkie innowacje: w XIX w. rozpoczęła się produkcja energii z paliw kopalnych, po 1950 roku miała swój początek era plastiku, a mniej więcej 50 lat temu zaczął rozpędzać się przemysłowy system produkcji i dystrybucji żywności.

Trzeba się wreszcie zdecydować i przyznać rację olbrzymiej liczbie naukowców, którzy od lat apelują o pożegnanie się z przemysłowym systemem produkcji i konsumpcji żywności. Jeśli nawet wyzerujemy inne źródła emisji gazów cieplarnianych, to obecny system produkcji żywności emituje rocznie 18 mld ton ekwiwalentu CO2 (35% całości) i niszczy środowisko, bioróżnorodność na poziomie 2 bln dolarów rocznie. To wystarczy, żeby niebawem ta cywilizacja przestała istnieć.

Pisałem w poprzednim artykule Czy konieczny jest wspólny strajk rolników i konsumentów, żeby zmienić chory system produkcji i dystrybucji żywności[1], że w oparciu o dane z GUS-u i Eurostatu za 2021 r. można oszacować, iż wartość produkcji rolnej, w tym także zwierzęcej, skonsumowanej w kraju, to ok. 60 mld zł. W uproszczeniu: stanowi to przychód rolnika, który musi pokryć koszty m.in. środków produkcji rolnej (nasiona, nawozy sztuczne, pestycydy) i eksploatacji maszyn rolniczych oraz swojej pracy. Tymczasem Polacy rocznie płacą za żywność ok. 180 mld zł – czyli 3 razy więcej.

Kwota 120 mld zł staje się przychodem ferm przemysłowych, przetwórców i monopolistów, takich jak sieci handlowe i producenci środków produkcji rolnej.

W takim systemie rolnikowi zostają ochłapy, a jeśli wytwarza żywność szanując środowisko, nie może liczyć na stabilny zysk. Może wreszcie nowa władza zacznie na poważnie wspierać gospodarstwa ekologiczne, szczególnie, jeśli na wieś i do rolnictwa kierowana jest już kwota ponad 70 mld zł (UE + budżet państwa).

Natomiast nieźle się mają ci, którzy prowadzą intensywną produkcję rolną – zwykle systemem monokulturowym z użyciem dużych ilości pestycydów i nawozów sztucznych oraz antybiotyków w przypadku hodowców klatkowych.

Niestety, podczas trwających strajków powyższy problem nie jest podnoszony. Protestujący w UE atakują Zielony ład i import płodów rolnych (w Polsce głównie z Ukrainy). Uważam, że jest to efekt stosowania przez UE, ale i wiele państw, podwójnych standardów, kiepskiej komunikacji z rolnikami, a także braku przemyślanej i uzgodnionej długofalowej polityki rolnej. Zauważmy, że Zielony ład odnosi się do rolnictwa w dwóch strategiach unijnych: od pola do stołu i bioróżnorodności. Są one na wstępnym etapie wdrażania!

Źródło: podkarpacka policja – protest rolników marzec 2024 r.

Źródło: Podkarpacka policja – protest rolników marzec 2024 r.

Trudno nie zauważyć mnożących się roszczeniowych postaw wśród strajkujących. Zbieramy owoce braku propozycji rozwojowych dla wsi i rolnictwa od upadku komunizmu przy jednoczesnym wspieraniu przemysłowego systemu produkcji rolnej i chowu zwierząt. Działo się tak podobno dlatego, żebyśmy nie umarli z głodu. W rezultacie upadły małe i średnie gospodarstwa, a te, które jeszcze funkcjonują, wykorzystują dopłaty unijne i dotacje z budżetu państwa na przeżycie, a nie na rozwój.

Dlatego dzisiaj tylko ok. 400 tys. gospodarstw produkuje na rynek, a ok. 800 tys. niby-rolników pobiera dopłaty bezpośrednie, choć swoją ziemię oddali np. w bezumowną dzierżawę. W rezultacie wieś jest dzisiaj bardziej centrum dystrybucji danin socjalnych (są uzależniające) niż produkcji żywności.

Wracając do polityki rolnej UE: nie można np. ograniczać stosowania chemicznych środków produkcji, a jednocześnie wpuszczać na rynek płody rolne z Ameryki Południowej, Rosji, Białorusi, czy Ukrainy bez kontroli jakości. Szczególnie musi bulwersować import z Rosji, i to po cenach dumpingowych. A czy import na coraz większą skalę płodów z Brazylii (za 12 mld euro w 2023 r.) nie jest przykładem irytującej hipokryzji? [2] Z jednej strony walczymy o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych oraz ochronę środowiska, a z drugiej importujemy soję i kukurydzę, uprawiane systemem monokulturowym na polach powstałych po wycince lasów deszczowych.

Wycięto już 17% powierzchni lasów deszczowych, czyli 120 mln ha a 38% powierzchni „płuc Ziemi” (270 mln ha) jest ciągle okaleczana.

Co więcej, soję uprawia się na obszarze 35 mln ha (powierzchnia Niemiec) i jest to niemal wyłącznie soja GMO, przy jednoczesnym zużyciu pestycydów wynoszącym aż 10 kg/ha. Brazylia zużywa rocznie ok. 700 tys. ton pestycydów (dla porównania: świat 4 mln t) za 28 mld euro, w tym prawie 50% przy uprawie soi. Jak informuje Fundacja im. H. Bölla w Atlasie Pestycydów [3], głównym producentem są firmy z UE. Fundacja jednocześnie wskazuje na bardzo duży udział rakotwórczego glifosatu.

Grafika przedstawiająca zarys Europy w kolorze niebieskim z flagą i napisem Unia Europejska i zarys Brazylii w kolorze zielonym z flagą i napisem Brazylia. Od Brazylii w stronę Europy biała strzałka z napisem - Soja. Od Europy w stronę Brazylii biała strzałka z napisem - Pestycydy

Źródło: Zdjęcie opracowanie własne

Czyż można mieć wątpliwości, że skoro importowana soja stanowi paszę dla zwierząt z ferm hodowlanych, to pestycydy ostatecznie trafiają do naszego organizmu? Odpowiedź jest oczywista, niestety!  Co więcej, produkty upraw monokulturowych, a więc i soi, wykazują deficyt wielu mikroelementów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania zwierząt i człowieka.

Szczególnie przerażający jest fakt, że podobna sytuacja ma miejsce w większości krajów Ameryki Płd, gdzie na niebywałą skalę wycina się drzewa – producentów tlenu, oraz niszczy bioróżnorodność. Właśnie w ostatnich tygodniach temperatura w Rio de Janeiro przekroczyła 62˚C, a temperatura wody w Amazonce w wielu miejscach sięgnęła 40˚C (!!). Gaia Vince alarmuje, że w Ameryce Południowej szybko przybywa miejsc, gdzie warunki do życia są nieznośne, a migracja klimatyczna zaczyna być poważnym problemem [4].

Jaki sens ma zatem uzgodniona umowa handlowa między UE a Mercosur, która czeka na ratyfikację? UE zniesie większość ceł i kwot importowych na płody rolne.

Sięgnijmy raz jeszcze do Atlasu pestycydów [3]. Sprzedaż pestycydów wzrosła z 84,5 mld USD  w 2019 r. do 130,7 mld USD w 2023 r., a liczba zatruć do 385 mln rocznie!. Zatrucia dotykają 44% pracowników rolnych na świecie, a w Burkina Faso (Afryka) aż 83%.

Skoro rynek unijny mnoży ograniczenia w sprzedaży pestycydów, dlatego producenci ruszyli do Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Szacunkowe koszty opieki zdrowotnej związane z zatruciami pestycydami w UE sięgają 115 mld euro rocznie, a przypomnę, że cały rynek pestycydów w świecie to ok. 120 mld euro. Zauważmy, że skoro UE zużywa 9% pestycydów, to koszty opieki zdrowotnej w skali świata mogą sięgnąć 1,28 bln euro rocznie. Jest to przerażające!

Co więcej, pestycydy kumulują się w środowisku i szkodzą nawet przez dziesiątki lat. Mają też bardzo negatywny wpływ na płodność i powodują poronienia. Tymczasem strajkujący rolnicy na sztandarach domagają się likwidacji jakichkolwiek zakazów w stosowaniu tych substancji. Oto skala koniecznej edukacji!

Źródło: pl.freepik.com

W tym kontekście, czy dalej firmy z UE mogą być czołowym eksporterem pestycydów i to także tych, które są zakazane na terytorium naszej wspólnoty? Jeśli firmy samochodowe uruchomiły wielkie inwestycje, by silniki spalinowe zastąpić elektrycznymi, to dlaczego producenci pestycydów nie idą w kierunku produkcji biologicznych zamienników?

Podobnie jest z bezcłowym importem produktów rolnych z Ukrainy. W poprzednim artykule omówiłem ten problem i teraz tylko podkreślę, że służy on na pewno wielkim producentom rolnym, którymi często są zagraniczne firmy. Natomiast nie służy bioróżnorodności, powodując jednocześnie wyjaławianie najlepszych na świecie i wrażliwych na degradację ukraińskich czarnoziemów.

Łatwo o równie naganne przykłady z państw członków UE. W Polsce, jak grzyby po deszczu, powstają kolejne fermy hodowlane – mimo bardzo licznych protestów mieszkańców. Jesteśmy już liderem w produkcji drobiu i czołowym eksporterem mięsa i jego przetworów. Na dużą skalę praktykowany jest chów nakładczy np. na zlecenie duńskich firm. O szkodliwości chowu przemysłowego dla środowiska i człowieka jest mnóstwo publikacji, również na tym blogu. W kolejnej publikacji wykażę, że chów ten nie tylko dewastuje środowisko, ale nie ma także ekonomicznego uzasadnienia.

Zwróćmy jeszcze uwagę na Niderlandy. To czołowy eksporter żywności na świecie. Niestety, należy podkreślić, że zużywa on 11 kg pestycydów na hektar. To 4 razy więcej niż średnia w UE. Produkcja ta jest także nawozo- i energochłonna. Na sporą skalę produkcja żywności odbywa się w sposób bezglebowy, co sprawia, że jest ona uboga w wiele ważnych dla zdrowia składników odżywczych.

Źródło: pl.freepik.com

W niderlandzkim Aalsmeer w zlokalizowana jest największa na planecie giełda kwiatów, gdzie rocznie sprzedaje się 12,5 mld sztuk kwiatów, z czego 35% z nich pochodzi z upraw w Kenii, w której ma miejsce niewolnicza praca kobiet. Produkcja zużywa bardzo dużo wody, co prowadzi do sukcesywnie pogłębiającej się suszy, a przy okazji pestycydy zniszczyły życie w jeziorze Naivasha, które przez wieki karmiło ludzkość, a obecnie zakazano w nim połowów [4].

Powyższe przykłady aż nadto dowodzą, że nie uda nam się wprowadzić jakże koniecznego Zielonego ładu w obszarze rolnictwa, jeśli nie wprowadzimy tych samych standardów dla rolników unijnych, jak i eksporterów żywności na rynek UE! Ale to tylko warunek konieczny. Niezbędny jest długoletni plan (10 – 15 lat) przejścia z przemysłowego systemu produkcji i konsumpcji żywności najlepiej w kierunku agroekologii i suwerenności żywnościowej.

Wszyscy uczestnicy tego rynku muszą wiedzieć, jakie zmiany będą miały miejsce i jak będą wyglądać kolejne etapy wdrażanego planu. Każdy powinien mieć szansę odegrania konstruktywnej roli w tej niezbędnej transformacji. Po koniecznych konsultacjach musi być sprecyzowana strona finansowa i organizacyjna całej operacji i określony system wsparcia. Trzeba tez wziąć pod uwagę, że poszczególne państwa UE są w różnym stopniu zaawansowane w procesie zmian. Przykładowo, w Polsce tylko 3,5% gruntów rolnych przeznaczone jest na uprawy ekologiczne, a w Austrii 25%. Rynek produktów ekologicznych w Niemczech jest 60 razy większy niż w Polsce, a więc praktycznie zaczynamy i jesteśmy w szczególnie trudnej sytuacji. 

Z drugiej strony , także w Polsce, mamy wiele znakomitych gospodarstw ekologicznych o różnym profilu produkcji. Mnożą się zagrody edukacyjne –  swoisty fenomen. Mamy wiele aktywnych organizacji proekologicznych, które cudem przetrwały minione 8 lat. Można mieć nadzieję, że teraz będą miały łatwiejszy dostęp, choćby do funduszy unijnych. W UE są także sprawdzone rozwiązania, jeśli chodzi o konieczną infrastrukturę między producentem zdrowej żywności a konsumentem, tj. małe przetwórnie, masarnie, ekobazary itp. Jest się od kogo uczyć.

Źródło: pl.freepik.com

Zawracam uwagę, że świat też nie stoi w miejscu [3]. W samej Unii wiele miast i regionów, szczególnie z Niemiec, Włoch, Belgii, Danii i Niderlandów, ustanowiło strefy wolne od pestycydów. Dotyczy to jednak obszarów miejskich, miejsc publicznych. Dalej poszły Indie, które w kilku stanach zakazały stosowania pestycydów i rozpoczęły przekształcanie rolnictwa w ekologiczne. Niebawem mieszkańcy niewielkiego stanu Sikkim będą prowadzić uprawy tylko w duchu ekologicznym. W dużym stanie Andhra Pradesh już w tym roku 6 mln gospodarstw rolnych zaprzestanie używania chemicznych środków ochrony roślin. Parlament Kirgizji w 2018 r. zdecydował, że za 10 lat całe rolnictwo ma zostać przekształcone w ekologiczne. Cieszyć może uzgodnienie przez Komisję Europejską z państwami członkowskimi tekstu europejskiego prawa o odbudowanie zasobów przyrodniczych w UE.  

W podsumowaniu pragnę wymienić dość oczywiste zasady, które muszą być respektowane przez wszystkich członków unijnej wspólnoty tj. firmy, instytucje i społeczeństwo, jeśli chcemy wrócić do harmonii z przyrodą i zadbać o swoje zdrowie.

  1. Zarówno unijni producenci żywności, jak i eksportujący na nasz rynek powinni przestrzegać tych samych zasad co do stosowanej technologii i jakości żywności. UE i firmy wywodzące się z niej nie powinny przyczyniać się do dewastacji środowiska, niezależnie od tego, gdzie prowadzona jest produkcja. Tymczasem WWF alarmuje, że UE jest największym eksporterem żywności i napojów (w 2022 r. eksport wyniósł 182 mld euro, a import 110 mld euro), ale sprzedaje towary przetworzone. Jednocześnie sprowadza olbrzymie ilości płodów rolnych, których sposób produkcji spowodował wycinkę milionów hektarów lasów i utratę wielu naturalnych ekosystemów [5].
    Powinniśmy wręcz uznać to za swoją misję i pomóc np. Ukrainie, czy Brazylii powstrzymać niszczenie gleby i środowiska na rzecz produkcji żywności, która będzie służyć ludziom. Tymczasem praktykujemy umowy bezcłowe, które szkodzą wszystkim.
  2. W krótkim horyzoncie czasowym UE powinna doprowadzić do likwidacji produkcji toksycznych, chemicznych środków produkcji rolnej i wprowadzić zakaz ich eksportu na teren UE, jednocześnie wspierając rozwój badań i produkcji biologicznych zamienników oraz technologii rolnej, która eliminuje potrzebę stosowania chemicznych środków.
  3. Ocieplenie klimatu i uprawy monokulturowe wzmacniają nawzajem jałowienie gleby i niszczenie bioróżnorodności, a także zwiększają skutki suszy. Wg G. Brodziaka 70% gleb rolnych w UE jest na granicy wyjałowienia. Dlatego w ciągu kilku lat należy zaprzestać upraw monokulturowych [6].
  4. Istnieje dość powszechna zgoda, że dla ratowania środowiska i klimatu trzeba jak najszybciej ograniczyć konsumpcję mięsa i zlikwidować chów przemysłowy.
    WWF apeluje, żeby UE ograniczyła hodowlę zwierząt do granic bezpiecznych dla ludzi i planety. W artykule Pomysł na transformację systemu produkcji żywności [7] wykazałem, że jeśli ograniczymy konsumpcję mięsa z 70 kg / osobę / rok do 25 kg (optymalny poziom spożycia wg WHO), to rezultaty dają dużą szansę na powrót do harmonii z przyrodą. W 2022 r. UE wyprodukowała 44 mln t mięsa i jego przetworów. Przy czym, 31 mln t mięsa szło na konsumpcję, a 13 mln t na eksport.* Jeśli w ciągu np. 5 – 10 lat ograniczymy spożycie do 25 kg, to można będzie zmniejszyć produkcję o 20 mln t, a jeśli zrezygnujemy z eksportu, to rocznie wystarczy produkować 11 mln t (4 razy mniej niż obecnie). W rezultacie odzyskamy 60 mln ha gruntów rolnych w pierwszym przypadku i 97 mln ha w drugim wariancie pod uprawę m.in. roślin wysokobiałkowych i naturalny chów. Zaoszczędzimy odpowiednio 96 i 250 mld t wody, a emisja gazów cieplarnianych spadnie o ok. 280 i 720 mln t ekwiwalentu CO2. To duża pomoc nie tylko dla środowiska naturalnego w UE, ale także dla globalnego Południa, skąd sprowadzamy paszę.
    *Te dane obarczone są pewnym błędem. O dziwo, trudno znaleźć precyzyjne wielkości.
  5. Najwyższa pora, żeby producent żywności (jak i każdy inny) zaczął ponosić koszty negatywnych skutków swojej działalności – w szczególności, jeśli chodzi o środowisko i zdrowie człowieka. Teraz te koszty ponosi społeczeństwo!! Czyż to nie jest forma barbarzyńskiego kapitalizmu?
    Tymczasem przemysłowy system produkcji żywności wspiera Bank Światowy i wiele rządów. Wg zespołu prof. P. Dasgupty (Uniwersytet Cambridge) subsydia do obecnego systemu produkcji żywności wynoszą 5 – 7 % światowego PKB (blisko 6 bln USD). Z kolei, wg MFW, dopłaty dla producentów energii pochodzącej z paliw kopalnych, wynoszą 7 bln USD, czyli łącznie toksyczne subsydia sięgają kwoty ok. 13 bln USD. FAO ustaliła, że pełnowartościowa dieta na osobę kosztuje 4 USD dziennie. Zatem, za 90% szkodliwych subsydiów można wyżywić całą ludzkość!! Dodajmy, że w rajach podatkowych ulokowano ponad 30 bln USD [7].

Jest oczywiście zrozumiałe, że powyższe zasady należy wprowadzać stopniowo, ale w określonym czasie i wg przemyślanego harmonogramu.

I na koniec, parafrazując to, co powiedział ponad 2400 lat temu Demokryt z Abdery – jeśli dalej chciwość będzie wygrywać z przyzwoitością, to utracimy wszystko, co posiadamy.

Spis literatury:

  1. Pomianek T., Czy konieczny jest wspólny strajk rolników i konsumentów, żeby zmienić chory system produkcji i dystrybucji żywności, Blog Zielony WSIiZ (22.02.2024).
  2. AGRI-FOOD TRADE STATISTICAL FACTSHEET, European Union – Brazil.
  3. Atlas pestycydów, Fundacja im. H. Bölla, 2024.
  4. Kopińska J., Nadchodzi wielkie klimatyczne przesiedlenie. „Państwa będą kupować ziemię, by uciec przed ociepleniem klimatu, Gazeta Wyborcza, (31.03.2024).
  5. WWF, Europa żeruje na świecie. W jaki sposób produkcja i konsumpcja żywności w UE wpływa na planetę.
  6. Omachel R., Żywią i biorą, Newsweek (2–7.04.2024).
  7. Pomianek T., Pomysł na transformację systemu produkcji żywności, Blog Zielony WSIiZ, (6.11.2023).

Skontaktuj się z nami

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres:

zielonyblog@wsiz.edu.pl

AUTOR

dr hab. inż. Tadeusz Pomianek, prof. WSIiZ

Pomysłodawca, główny twórca, wieloletni Rektor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, obecnie Prezydent WSIiZ. Skupia się na wypracowaniu rozwiązań ważnych dla bezpiecznego jutra współczesnego człowieka.

CZYTAJ WIĘCEJ