W otoczeniu obecnego świata rolniczego czasami można usłyszeć termin „rolnictwo regeneratywne”. Być może wiele osób zastanawia się, co on tak naprawdę oznacza. Czym jest rolnictwo regeneratywne, oraz czym różni się od otaczającego nas świata rolnictwa konwencjonalnego? Tak jak wiele różnych dróg wiedzie do Rzymu, tak i wiele jest określeń na ten nowy typ rolnictwa. Każdy, poprzez swoje doświadczenia i wiedzę, może podać własną definicję – ja staram się przedstawić ją w najprostszy możliwy sposób: Produkcja jak najwyższej jakości żywności przy jednoczesnej odbudowie i polepszeniu zasobów gleby – czyli budowa profilu glebowego. Dlaczego właśnie gleba? Bowiem to gleba jest warsztatem rolnika – każdy rzemieślnik dba i rozwija swój warsztat, więc i rolnik powinien to robić. Dbajmy więc o to, aby gleba była jak najbardziej produktywna i zwiększała swój potencjał przez budowanie odpowiedniego profilu glebowego, co w późniejszym okresie wiąże się również z niskokosztowym nakładem pracy. Dbałość o warsztat rolnika, jakim jest gleba, można osiągnąć jedynie działaniami zgodnymi z naturą. Co to oznacza? Możemy spojrzeć jak działa natura i zacząć ją naśladować, zamiast działać przeciw niej. Ksiądz profesor Włodzimierz Sedlak dał nam drogowskaz – podając definicję mądrości: „Mądrość to umiejętność gry na logice przyrody”. Przyroda jest zawsze logiczna. Jak w takim razie możemy to wykorzystać w procesach produkcji prawdziwego, zdrowego pokarmu zwanego żywnością? Należy zacząć postępować zgodnie ze zdefiniowanym łańcuchem zdarzeń:
Odżywiamy glebę
↓
Gleba odżywia rośliny
↓
Rośliny odżywiają zwierzęta
↓
Zwierzęta odżywiają nas
↓
My odżywiamy glebę
A cały ten cykl może się odbywać wyłącznie w otoczeniu darmowej energii słonecznej.
Jedyną darmową energią, jaką mamy dostępną w przyrodzie jest energia słoneczna – naszym zadaniem jest więc stworzenie takiego systemu, aby jak najwięcej tej darmowej energii wychwycić i przetworzyć na przyswajalne przez ludzi białka, tłuszcze i węglowodany.
Natura lubi ruch!!! Żywe dzikie zwierzęta są w ciągłym ruchu!!! Natura nie lubi monokultury!!! Najbliższym naturze zatem rozwiązaniem będzie taki model, w którym zwierzęta żyjące w naturalnym ekosystemie są w ruchu – czyli tak jak to może się odbywać na pastwisku. Pastwisko jest najbardziej wydajnym ekosystemem w przyrodzie. Wiele różnych gatunków roślin wieloletnich wspólnie rośnie tworząc polikulturę. Różne długości oraz szerokości liścia pozwalają na efektywne wychwytywanie energii słonecznej – działanie takie jest dokładnie takie samo, jak w farmie fotowoltaicznej wytwarzającej prąd elektryczny. Różnica jest jednak taka, że zamiast ruchu elektronów, mamy ruch biomasy. Różnorodny system korzeniowy pozwala na głęboką i szeroką penetrację profilu glebowego przez rośliny. Gleba zaczyna funkcjonować jak olbrzymie targowisko, w którym rośliny, wykorzystując sygnały tworzone przez odpowiednie enzymy, wymieniają się produkowanymi przez siebie dobrami – cukierkami czyli węglowodanami. Wykorzystując mikoryzę oraz bakterie rezydujące w ryzosferze zaczynają wymieniać się swoimi darami, jednocześnie poszukując ważnych, niezbędnych do swojego prawidłowego funkcjonowania mikroskładników. W taki sposób na powierzchni pastwiska powstaje różnorodny „bar sałatkowy”.
Bogatą ruń pastwiskową można z powodzeniem wykorzystać do hodowli i chowu zwierząt – nie tylko małych i dużych przeżuwaczy w postaci bydła, kóz czy owiec, ale również do utrzymania drobiu na pastwiskach. Nie od dziś wiemy, że dużym przeżuwaczom na pastwisku zawsze towarzyszyły ptaki. Dlaczego nie można wykorzystać właśnie naturalnej symbiozy przeżuwaczy i ptactwa w produkcji wysokiej jakości żywności? Jeśli popatrzymy na naturę, szczególnie na zwierzęta przeżuwacze – są one głównie w ruchu. Poprzez swoją migrację tworzą glebę. Właśnie ten proces ruchu wykorzystujemy na swojej farmie. Bydło, kozy, owce, czy też drób ciągle się przemieszczają w naszym gospodarstwie. To one wykonują główną pracę nad glebą – my tylko pokazujemy im gdzie, kiedy i na jak długo mają pozostać na danym obszarze.
Bydło Mięsne – Angus Czerwony
Jedną z grup zwierząt, które utrzymujemy na naszej farmie jest czystorasowe stado bydła mięsnego rasy Angus Czerwony. Obecnie stado liczy 31 matek, 2 byki rozpłodniki oraz kilka wolców, pozostawionych do uzyskania wołowiny typu „grass fed”. Stado naszego bydła utrzymywane jest w systemie ekstensywnym, cały rok przebywa na pastwisku, mając jednak dostęp do specjalnie skonstruowanej wiaty, dającej ulgę w upalne dni. Na farmie używamy w stosunku do bydła ścisłego kwaterowego systemu wypasu. Co oznacza kwaterowy? – Termin ten oznacza podział dostępnego obszaru pastwisk na mniejsze kwatery oraz na jednoczesnym zapewnieniu bytującemu tam stadu odpowiedniej ilości paszy na dany okres czasu.
W przypadku naszego stada, w sezonie wegetacyjnym: gdy dostępna jest duża ilość zielonki pastwiskowej, kwatera ustalana jest na 12 godzin. Obszar kwatery oszacowany jest na podstawie ilości zwierząt w stadzie oraz wagi biomasy wymaganej dla stada, zakładając, iż w wolnym wypasie 1 sztuka bydła może pobrać z pastwiska do 3% jej wagi ciała, w przeliczeniu na suchą masę. W szczycie sezonu wegetacyjnego kwatera dla naszego stada – w skład którego wchodzą matki, cielaki, wolce i byki – w sumie około 70 sztuk – zajmuje obszar około 3,5 ara.
Kwatery wytyczane są za pomocą pastucha elektrycznego – według naszego doświadczenia, minimalna energia impulsu w obwodzie pastucha elektrycznego powinna wynosić nie mniej niż 5 dżuli. W naszym systemie pastwiskowym używamy elektryzatorów firmy Lacme typ Secur 500, dodatkowo wyposażonych w panel solarny, co umożliwia ładowanie umieszczonego w elektryzatorze akumulatora. Z uwagi, że stado jest w ciągłym ruchu, również sprzęt, którego używamy musi być przenośny i podążać razem ze stadem. Stosujemy kołowrotki z nawiniętą na nie specjalną plecionką oraz dedykowane słupki z włókna szklanego, które odznaczają się wysoką odpornością na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne, w tym te wywoływane przez zwierzęta. Ich konstrukcja pozwala na łatwe umieszczenie w glebie, a jednocześnie stawia duży opór przy ich wyciąganiu, co powoduje, że pozostają stabilne. Plecionka z materiałów syntetycznych przeplatana cienkimi drutami metalowymi również odznacza się dobrymi parametrami wytrzymałościowymi, a jednocześnie jest lekka, co usprawnia pracę z kołowrotkiem.
Trzy dni po wypasie na danej kwaterze ustawiane jest tylne ogrodzenie, aby uniemożliwić stadu dostęp do kwater, na których dostępna biomasa została już przez nie zjedzona. Tylne ogrodzenie ma na celu zabezpieczyć najmłodszy odrost traw, a jednocześnie wydłużyć okres regeneracji dla całej runi pastwiskowej.
Jakie są zalety wypasu kwaterowego bydła:
- Zwierzęta przebywają cały czas w stadzie, co umożliwia im utrzymywanie międzyosobniczych więzi, budowanie relacji oraz hierarchii stadnej, co w konsekwencji prowadzi do spokoju zwierząt i ich łatwiejszej obsługi – brak stresu odizolowania itd.
- Zwierzęta, szczególnie młode osobniki, pozostając w ruchu, mają podniesioną zdrowotność, co obniża wydatki weterynaryjne. Młode cielaki, biegając na wolnej przestrzeni pastwiska, trenują swoje mięśnie, płuca oraz układ krążenia – w efekcie: brak problemów zdrowotnych wśród cielaków – 100% przeżywalności.
- Przy dobrze zarządzanym wypasie, gdy zwierzęta nie trafiają na ten sam fragment pastwiska przez co najmniej 45 dni, obniża się ryzyko infekcji pasożytów w układzie pokarmowym.
- Pobieranie konkurencyjne runi pastwiskowej – zwierzęta starają się pobrać paszę jak najszybciej i nie wyjadają jej selektywnie. Takie pobieranie paszy pozwala również na utrzymanie stada w wysokiej kulturze prozdrowotnej – poza trawami i koniczyną pobierane są także występujące na pastwisku zioła i chwasty.
- Na prowadzonym w taki sposób pastwisku nie występują niedojady, co sprawia, że nie ma konieczności ich koszenia.
O glebę, pojmowaną jako warsztat hodowcy, można dbać nie tylko latem, ale również zimą – w sezonie zimowym również, można utrzymywać stado bydła w wypasie kwaterowym. Wówczas, gdy nie sprzyjają warunki do wzrostu traw, korzystać można ze zgromadzonej paszy zimowej i karmić kwaterowo. Do tego celu używane jest siano (70%) i słoma (30%) zwinięte w bele i ustawiane w odpowiedni sposób na pastwisku. System ten z języka angielskiego nazywany jest „bale grazing”. W naszym kraju przyjęła się jednak nazwa wypasu balotowego. W systemie wypasu balotowego następuje stopniowe skarmianie paszą zimową bydła, z równoczesnym przesuwaniem się po wyznaczonej do tego kwaterze. W naszym wykonaniu ustawiamy odpowiednią ilość bel siana i słomy na polu, oddzielając je za pomocą przenośnego pastucha elektrycznego. W przypadku naszego stada skarmiamy 5 beli co 2 dni. Każdy osobnik w stadzie ma swobodny dostęp do siana, nie ma problemów z hierarchią w stadzie. Nie używamy paśników łąkowych – ograniczamy koszt ich zakupu oraz konieczność ich przesuwania co przynosi ze sobą niższe koszty funkcjonowania gospodarstwa, poprzez redukcję ilości zużywanego paliwa. Nasze, wieloletnie już doświadczenie pokazuje, że stado pozostawia około 10% z każdej beli na pastwisku – jest to inwestycja w zasobność naszej gleby. Takie zarządzanie paszą zimową pozwala nam utrzymywać dobry stosunek paszy zjedzonej do resztek, a jednocześnie zapewniać dobrą kondycję sztuk w stadzie i zapobiegać nadmiernemu otłuszczeniu matek, co mogłoby doprowadzić do komplikacji przy porodzie.
Zachowujemy odległość około 5 m między belami, co pozwala na zajęcie komfortowej pozycji przez wszystkie sztuki stada wokół każdej beli oraz „pozostawienie korytarza” do przejścia. Unikamy wówczas natłoku zwierząt, utrzymując równocześnie równomierną dystrybucję resztek materii, odchodów, ale również nasion, które skrywa w sobie każda bela siana.
Każdego roku wybieramy część naszej farmy, na której dokonujemy wypasu balotowego. Według naszych obserwacji jest to najszybsza metoda odbudowy profilu glebowego. Pozostałe resztki siana i słomy wraz z odchodami zwierząt, stanowią bardzo dobrą podstawę do rozwoju życia w glebie. Odpowiednia zawartość węgla w biomasie powoduje dodatkowo zatrzymanie azotu oraz wody.
Po okresie zimowym, gdy zakończony zostaje proces zimowego karmienia bale grazing i stado trafia na wypas kwaterowy, nie kończymy z pracą nad poprawą jakości naszych gleb. W resztki słomy, siana oraz pozostawione odchody wsiewamy mieszankę roślin jednorocznych. Wsiew następuje rozrzutowo, za pomocą standardowego rozrzutnika do nawozów, a w skład mieszanki wchodzą m.in koniczyna aleksandryjska, koniczyna krwistoczerwona, rzodkiew oleista, len, groch siewny, wyka, bobik, owies, słonecznik. Po dwóch miesiącach od wysiewu mamy ogromną ilość biomasy zarówno na, jak i pod powierzchnią ziemi. Angusy chętnie pobierają zielonkę, a pozostawione resztki oraz ogromny i różnorodny system korzeniowy roślin jednorocznych jest jak szwedzki stół dla życia biologicznego. Mamy na uwadze, że w pierwszych 10 cm warstwy gleby jest porównywalna masa organizmów do 30 DJP: Andre Voisin podaje, że „ciężar organizmów żyjących pod darnią jest dwa razy większy od ciężaru zwierząt pasących się na pastwisku”. Wszystkie te organizmy potrzebują odpowiedniego jedzenia, a nasz system gospodarzenia im go dostarcza.
Pozostawiona biomasa korzeni roślin jednorocznych podnosi poziom próchnicy, a jednocześnie zwiększa pojemność wodną naszych ziem. Celem, jaki również nam przyświeca w podejmowanych przez nas działaniach, jest zatrzymanie i zretencjonowanie na naszej farmie jak największej ilości wody opadowej. Chcemy ją zatrzymać u nas i nie pozwolić jej zbyt szybko odpłynąć do Bałtyku, aby uodpornić się na okresy suszy, które ostatnimi laty nas nawiedzają. Zwiększając poziom materii organicznej, zwiększamy pojemność wodną – szacunki pokazują wiązanie 1-4, co oznacza, że jeden gram próchnicy jest w stanie zatrzymać aż 4 gramy wody. Jest to działanie bardzo podobne do gąbki, czy też pieluchy – szacuje się, że dodatkowy 1% materii organicznej w glebie może przetrzymać nawet do 100 tysięcy litrów wody na 1 ha.
Bydło Mleczne – Polska Czerwona i Jersey
W naszym gospodarstwie utrzymujemy dwie krowy mleczne, które dostarczają mleka do celów bytowych naszej rodziny. W ostatnim czasie oddaliśmy próbki ich mleka do analizy w Laboratorium przy Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie w Katedrze Hodowli Zwierząt. Jakie było nasze ogromne zdziwienie po otrzymaniu wyników. Mamy dwie krowy mleczne: rasy Jersey o imieniu Wiesia oraz naszej rodzimej rasy Polska Czerwona o imieniu Stasia. Analiza mleka wykazała, że nasza Wiesia daje nam mleko – można rzec wybitne – tłuszcz całkowity to aż 13,4%, a białko ogólne 6.49 % – te wartości dają nam bardzo przyzwoite „mleko optymalne”. Nasza Stasia również daje nam bardzo „optymalne” mleko: o zawartości tłuszczu całkowitego: 8.65% oraz białko ogólnego: 6.89%. Mleko obu charakteryzuje się również wysokim poziomem bardzo szlachetnych białek serwatkowych – ponad 1%. Są one utrzymywane na pastwisku z bardzo dużą ilością koniczyny białej w runi pastwiskowej – sięgającej nawet 70%. Dlaczego akurat te dwie rasy zostały przez nas wybrane? Większość osobników tych ras – Jersey (prawie 90%) a Polska Czerwona (70%) posiada gen, który pozwala na uzyskanie mleka z beta-kazeiną A2/A2. Kazeina to rodzina białek spotykanych powszechnie w mleku ssaków. W mleku krowim kazeina może stanowić nawet 80% białka, a w mleku ludzkim między 20 a 45%. Kazeina zawiera fosfor i wapń oraz stanowi bardzo dobre źródło białka, które efektywnie trawimy i możemy wykorzystać do budowy wszystkich tkanek, choć najbardziej przydaje się ona jako surowiec do syntezy hemoglobiny. Jest wiele typów kazeiny, najczęściej jednak w przyrodzie wśród ssaków rozpowszechniona jest kazeina A1/A1 oraz A2/A2. U ludzi, w mleku matki występuje kazeina A2/A2, co wskazuje nam na to, że właśnie produkty mleczarskie wytwarzane z mleka zawierającego kazeiną A2/A2 powinniśmy spożywać.
Kozy
W naszym gospodarstwie utrzymujemy również małe stado kóz. Kozy jako przeżuwacze, idealnie uzupełniają się z bydłem. Dzieje się tak, ponieważ ich dieta jest odmienna. Bydło zainteresowane jest bardziej trawą i koniczynami, natomiast kozy w swojej diecie potrzebują znacznie większych ilości włókna, stąd migrują po pastwisku w poszukiwaniu chwastów, liściarki w postaci małych drzewek lub krzewów. Z uwagi na fakt, że nasze gospodarstwo zlokalizowane jest na terenie, na którym występuje duża presja situ pospolitego oraz różnych gatunków jeżyn – nasze stado kóz idealnie sprawdza się w utrzymywaniu czystości runi na naszych pastwiskach, redukując niepożądane przez nas gatunki roślin. Sprzyja ono również zwiększeniu bioróżnorodności oraz dodatkowemu nawożeniu naszych gleb. Dodatkowo, obdarza nas również wysokiej jakości mlekiem, które wykorzystujemy do produkcji serów na własne potrzeby. Dzięki kozom obserwujemy w naszym gospodarstwie obfite występowanie różnych gatunków owadów, w tym żuków, które pracowicie zbierają odchody kóz. Następnie umieszczają je na głębokości 25-30cm, dostarczając glebie dodatkowej materii organicznej w głębi profilu glebowego.
Drób pastwiskowy
Nasze gospodarstwo specjalizuje się również w chowie drobiu na pastwisku. Jak już wcześniej wspomniałem, drób idealnie współpracuje z przeżuwaczami. Uzupełniają się one wzajemnie w pracy nad poprawą naszego warsztatu – dostępnej w naszym gospodarstwie: glebie.
Kura nioska pastwiskowa
Jednym z rozwiązań praktycznych chowu kur niosek na pastwisku jest specjalnie skonstruowany kurnik na kołach, z możliwością jego przemieszczania. Kury potrzebują domu gwarantującego im odpoczynek, ochronę przed intruzami czy też przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Dom na kołach zapewnia im odpowiednie warunki mieszkalne. Rozwiązanie takie z języka angielskiego potocznie nazywane jest „egg mobile”, choć w naszym ojczystym języku przyjęło się również nazywanie tego rozwiązania ”jajowozem” 😊. Taki sposób chowu umożliwia ruch zwierząt na pastwisku – czyli tak jak w naturze. Dzięki takiemu rozwiązaniu kury nioski mają dostęp do różnorodnej runi pastwiskowej, która urozmaica oraz wzbogaca ich dietę. Częste przewożenie takiego kurnika po pastwisku zapobiega powstawaniu monokultury oraz zbyt intensywnemu nagromadzeniu się odchodów kur niosek. Zbyt duża ilość odchodów może doprowadzić do pojawienia się niepożądanych patogenów, wywołując u nich w efekcie stany chorobowe. Takie mobilne rozwiązanie pozwala na eliminację antybiotyków w chowie pastwiskowym kur niosek. Kury pozostają zdrowe i szczęśliwe, co nie pozostaje obojętne dla prozdrowotnej jakości produkowanych jajek.
Dopełnieniem systemu kurnika mobilnego, który zapewnia bezpieczeństwo kurom, jest jego ogrodzenie. W celu zapewnienia jego mobilności, ogrodzenie również musi być mobilne. Z pomocą przychodzi dedykowana dla chowu drobiu siatka elektryczna o długości 50m i wysokości 120cm, w której oprócz materiału w postaci żyłki, do utkania sieci użyto również przewodzących, metalowych drutów. Takie wykonanie siatki elektrycznej pozwala na podłączenie elektryzatora i utrzymywanie wysokiego napięcia elektrycznego. Stosujemy siatki z tzw. podwójnym trzpieniem, który wbija się w ziemię – w takiej wersji siatka utrzymuje się znacznie stabliniej. Z naszych obserwacji wynika również, że z czasem, gdy kury „zapoznają się” z mocą „kopiącej siatki”, sama jej obecność stanowi dla nich barierę psychologiczną, do której nie mają ochoty się zbliżać. Innymi słowy – kury nie przefruwają przez siatkę, pozostając wyłącznie na terenie przez nią ograniczanym. Taki sposób chowu kur niosek pozwala na produkcję wysokiej jakości jaj, charakteryzujących się znacznymi walorami odżywczymi, jak również prozdrowotnymi. W przeprowadzonych w USA badaniach na zawartość mikroelementów wykazano, że jaja pastwiskowe zawierały m.in 8-krotnie więcej witaminy E, dwukrotnie więcej witaminy A, ponad 7-krotnie więcej beta-karotenu oraz ponad 10-krotnie więcej kwasu foliowego niż standardowe jaja przemysłowe.
Obecność kur na powierzchni pastwiska oddziałuje dobroczynnie na powierzchnię pastwiska. Sama ich obecność podnosi bioróżnorodność – do pasących się przeżuwaczy na runi pastwiskowej, dodajemy ptaki. Cały system chowu ciężkich przeżuwaczy oraz kur można zaplanować w taki sposób, by kury podążały na pastwisku za stadem bydła, w odstępie 3 dni. Dzięki temu kury wykonują dodatkową pracę na pastwisku związaną z rozdrobnieniem i rozrzuceniem krowich odchodów, co sprzyja zwiększeniu powierzchni nawożenia. Pozostawione odchody kur niosek oraz bydła dodatkowo mineralizują glebę, nawożąc ją. Wraz ze świeżymi odchodami do gleby trafiają również drobnoustroje żyjące w układzie pokarmowym ptaków czy też bydła. Część z tych drobnoustrojów „zaczyna się urządzać” również w glebie oraz w strefie ryzosfery przy korzeniach roślin. Powoduje to znaczne zwiększenie gęstości i bioróżnorodności runi pastwiskowej. Obserwujemy również większe plonowanie pastwiska poprzez znacznie zwiększoną ilość dostępnej biomasy – nie jest to zaskoczeniem, ze względu na naturalne nawożenie pozostawione przez bytujące na pastwisku zwierzęta.
Nie od dziś wiemy, że jajko stanowi najlepszy posiłek dla człowieka. Szczególnie białka i tłuszcze zawarte w żółtku jaja kurzego są najbardziej przyswajalne przez ludzi. Żółtko w swojej strukturze posiada najlepsze białko – jest to międzynarodowy wzorzec białka. Bez wątpienia, jest ono najlepszym produktem spożywczym, jaki dała natura ludziom, a najlepsze jajka dla ludzi to właśnie takie pochodzące z chowu pastwiskowego.
Brojler pastwiskowy
Drugim rozwiązaniem dotyczącym chowu drobiu na pastwisku jest brojler pastwiskowy. Pozwala on na pozyskiwanie w naturalny sposób zdrowego białka i tłuszczu. Wiosną, kiedy na zewnątrz jest już ciepło, można rozpocząć chów pastwiskowy brojlerów. Jego warunkiem jest brak nocnych przymrozków, które choć nie są zagrożeniem dla samych kurczaków, a te spokojnie mogą je przetrwać, to w przypadku ich wystąpienia, młode kurczaki będą się do siebie tulić, co może spowodować ich podduszenia i niepotrzebne upadki. Obecnie w naszym kraju z białych brojlerów dostępne są dwie rasy: Ross 308 i Cobb 501. Dotychczas w naszym gospodarstwie zajmowaliśmy się głównie rasą Cobb. Jest ona bardziej doceniana przez naszych klientów ze względu na lepiej rozwinięte piersi w porównaniu do rasy Ross. Kurczaki zanim trafią na pastwisko muszą osiągnąć odpowiedni rozwój oraz wielkość. W celu przygotowania kurczaków do życia na pastwisku muszą one na początku swojego życia – w jego drugim dniu – trafić do odchowalni. Proces odchowania kurczaków jest skomplikowany, ze względu na konieczność spełnienia kilku warunków gwarantujących odpowiedni poziom ich dobrostanu i pełne ich zdrowie. Młodziutkie kurczaki muszą być odchowywane w odpowiednio dobranych temperaturach, które są ustalane tak, by te swobodnie rosły, a jednocześnie pozwalały na ich adaptację do późniejszego wyjścia na pastwisko, co jest ważne szczególnie wczesną wiosną. Utrzymywane są one w pomieszczeniach z odpowiednią ściółką zapewniającą im wysoki komfort, a jednocześnie pochłaniającą amoniak i inne gazy powstające przy hodowli zwierząt. Ważny jest oczywiście stały dostęp do wody oraz pokarmu. Młode brojlery utrzymywane są w odchowalni przez 21 dni, po których nabywają odpowiedniej wielkości, opierzenia oraz na tyle dużej wytrzymałości, by mogły być wprowadzone na pastwisko.
Brojlery na pastwisku utrzymywane są przez całą długość życia w specjalnie zaprojektowanych i wykonanych dużych klatkach nazwanych z języka angielskiego „chicken tractor”. Nazwa ta łatwo przyjęła się również w polskiej nomenklaturze.
Klatki ustawiane są w odpowiedni sposób na polu – w kierunku południa całe zabudowaną są blachą, co osłabia promieniowanie słoneczne i ogranicza nagrzewanie wewnątrz kurnika. Dzięki takiemu ustawieniu, boczne ściany zabezpieczone tylko siatką, ustawione są w kierunku wschód – zachód. Ułatwia to swobodny przewiew powietrza przez klatkę – przez większą część roku panują w naszym województwie wiatry z kierunków zachodnich. W jednej sekcji ustawiamy 8 takich klatek w kształcie litery V lub / – pozwala to na swobodny przepływ powietrza przez kurniki i ogranicza akumulację ciepła.
Czytelnik mógłby w tej chwili poddać w wątpliwość celowość wszystkich aspektów chowu brojlerów pastwiskowych myśląc, że wystarczyłoby je tylko wypuścić na pastwisko, bez żadnej ochrony. Niestety, aż tak łatwo nie jest. Kurczaki są bardzo bezbronne i mogłyby być uszkadzane albo wręcz zabijane przez dzikie zwierzęta. Klatki stanowią ochronę dla kurczaków przed dzikimi, latającymi intruzami. Bezbronne kurczaki stanowiłyby łakomy kąsek nawet dla kruków czy gawronów, nie wspominając o większych ptakach drapieżnych. Dzięki naszemu rozwiązaniu mają bezpieczne i w miarę bezstresowe życie.
Kurczaki są przesuwane co 24 godziny na nową kwaterę. Wymaga to od nas ogromnego zaangażowania oraz ciężkiej pracy fizycznej – wynagradza nam to jednak końcowy efekt, jaki uzyskujemy w postaci tuszki kurczaka pastwiskowego oraz jego podrobów. Kurczaki są przenoszone tak często, by miały dostęp do nowego miejsca, zapewniającego im świeżą ruń pastwiskową do jedzenia, świeże powietrze do oddychania i czyste miejsce do spoczynku. Nie siedzą w swoich odchodach i nie muszą wdychać ich oparów. Po przejściu na nowe miejsce, kurczaki chętnie spożywają listki koniczyny. Naszą obserwacją jest to, że koniczyna i drób pastwiskowy „żyją” ze sobą w symbiozie. Ich współrelacje idealnie podlegają pod definicję mądrości podaną przez księdza profesora Włodzimierza Sedlaka – „Mądrość to umiejętność gry na logice przyrody”. Kurczaki, spośród gatunków panujących w runi pastwiskowej, najbardziej uwielbiają koniczynę, która rozwija się znacznie lepiej po pozostawionych odchodach kurczaków, w porównaniu do pastwisk bez obecności drobiu. Koniczyna coraz mocniej się zagęszcza, co daje nam olbrzymie korzyści, umożliwiając rezygnację z kosztownych nawozów azotowych.
Ruch kurczaków musi też być bardzo dokładnie zaplanowany – nie zaleca się doprowadzenia do takiej sytuacji, aby w ciągu jednego sezonu pojawiły się one powtórnie w tym samym miejscu na pastwisku. Mogłoby to doprowadzić do sytuacji, w której na małym obszarze nagromadzona zostałaby zbyt duża ilość ich odchodów – przyroda mogłaby się męczyć, by dokładnie przyjąć takie „dary”. Zbyt duże nawożenie w jednym miejscu nie jest zalecane – lepiej jest wykorzystać taki sposób nawożenia na innych obszarach, które mogą tego wymagać.
Po około 6 tygodniach od wejścia kurczaków na pastwisko, największe sztuki mogą „wyruszyć” w swoją ostatnią podróż do ubojni. W celu uniknięcia stresu dla kurczaków najlepiej jest pakować kurczaki do skrzynek transportowych o zmierzchu, kiedy ptaki najgorzej widzą. Spakowane ptaki trafiają do ubojni, gdzie są w odpowiedni sposób przygotowywane dla klienta końcowego. Świeża, zapakowana próżniowo tuszka kurczaka pastwiskowego jest chętnie kupowana przez klientów w ramach Sprzedaży Bezpośredniej.
W artykule tym starałem się pokazać procesy, jakie stosujemy na naszej farmie w ramach rolnictwa regeneratywnego. Jak ważne są to procesy, udowadniają również badania gleby przeprowadzone w 2022 roku na naszej farmie przez fundację Terra Nostra. Wyniki badań wykazały następuje parametry naszej gleby:
1) Kategoria gleby: bardzo lekka (piaski)
2) pH gleby: od 5.2 do 6.2
3) azot i fosfor na średnim poziomie, potas na wysokim i bardzo wysokim poziomie
4) Pierwiastki śladowe: magnez, bor, mangan, miedź, cynk, żelazo – wysoki i bardzo wysoki poziom – tutaj zasługa lizawek podawanych dla bydła
5) Próchnica od 2.17 do aż 5.31%
Jednocześnie,poznałem przykład rolnika, który stosował rocznie 50-60 ton obornika na jeden hektar, nie wypasając zwierząt na pastwiskach i stosując orkę – efektem jego działań jest poziom próchnicy nie przekraczający 1%.
Poziom próchnicy 5.31% osiągnęliśmy na terenach, na których wdrożyliśmy wypas balotowy wraz ze wsiewką roślin jednorocznych. Odczyn gleby również zwiększa się tam, gdzie do gleby, za pomocą technik regeneratywnych, wprowadzamy dużą ilość organicznego węgla.
Ci czytelnicy, którzy interesują się rolnictwem, chowem i hodowlą zdają sobie sprawę, jak ciężki w dzisiejszych czasach jest zawód rolnika, hodowcy. Do czterech typowych zmiennych produkcji rolnej: warunków pogodowych, chorób, szkodników oraz cen, w ostatnich latach doszła jeszcze jedna – niestabilność prawna i polityczna w naszym kraju, powodująca zalew naszych rynków przez zagraniczne produkty niespełniające narzuconych nam standardów. W takim otoczeniu ciężko jest optymistycznie patrzeć w przyszłość. Zawód rolnika to zawód nadziei – wrzucamy ziarno w glebę, mając nadzieję, że wyrośnie z niego roślinka, dając nam plon. Aby nie zgasić tej nadziei jedynym rozwiązaniem jest budowa własnych, lokalnych rynków zbytu towarów rolnych. W dzisiejszych czasach praca rolnika może być dobrze wynagradzana jedynie w jednym przypadku – gdy chów/hodowla, pozyskanie dóbr i ich dystrybucja są w jednych rękach. Od wideł do widelca najkrótsza droga – kupuj więc czytelniku, kliencie bezpośrednio od swojego rolnika.
W dzisiejszych czasach doszło do paradoksalnych sytuacji – bardzo często ludzie znają swojego lekarza, dentystę, księdza, nawet prawnika, jeśli korzystają z jego usług – a nie znają swojego rolnika. Pokarm, który kupują jest dla nich przypadkowy.
Jest teraz czas na to abyśmy, jako społeczeństwo, mogli to zmienić. Jeśli nie jesteście rolnikami, ale znacie lokalnych rolników – porozmawiajcie z nimi, dajcie im znać, jakiego produktu poszukujcie. Będziecie może tym małym kamyczkiem, który ruszy lawinę zmian.
Myślę, że każdy czytelnik zgodzi się ze mną, że dziś żyjemy i rozwijamy się tylko dzięki pozostawionym nam przez poprzednie pokolenia zasobom. Do głównych dóbr należała bogata i funkcjonująca gleba, która karmiła nas w najlepszy sposób, dzięki któremu mógł rozwinąć się nasz intelekt. W XVII wieku niesamowity myśliciel Guillio Cesare Vanini zauważył bardzo trafnie “[…] losy narodów zależne są od ich charakteru i obyczajów, a charakter i obyczaje narodów zależne są od sposobu odżywiania się, od narodowych potraw, od soków czerpanych z ziemi.” Od soków czerpanych z ziemi – rozglądając się dookoła, patrząc na otaczające nas środowisko i rolnictwo warto zadać sobie ważne pytanie: A co my pozostawimy naszym następnym pokoleniom? Z jakich soków oni będą czerpać?
Rolnictwo regenertywne jest właśnie tą przyszłością naszych następnych pokoleń. Dzisiejszy model rolnictwa konwencjonalnego śmiało możemy nazwać rolnictwem grabieżczym. Gleba w rolnictwie konwencjonalnym jest bezlitośnie chłostana przez rolników, czy to przez zabiegi agrotechniczne, czy też stosowane środki ochrony roślin, które zabijają życie glebowe. W rolnictwie regeneratywnym rolnicy pracują nad swoim warsztatem, jakim jest gleba, ciągle go poprawiając. Dostarczają żywność z poszanowaniem praw natury, a nie walczą przeciwko niej. W naturze gleba jest zwykle przykryta okrywą roślinną – odkryta gleba jest stanem chorobowym, stąd też większość rolników regeneratywnych jest również hodowcami i pasterzami. Pastwisko jest najdoskonalszym ekosystemem w przyrodzie , a dzięki bytującym na nim przeżuwaczom potrafimy przetworzyć do 50% darmowej energii słonecznej w przyswajalne dla ludzi białka i tłuszcze. Pozostawiając dla następnych pokoleń bogate i bujne pastwiska wraz z bytującymi na nich przeżuwaczami oraz wiedzą, jak skutecznie zarządzać ruchem zwierząt na pastwisku, dajemy solidne podstawy do rozumnej egzystencji naszych następnych pokoleń. Wielu z nas jest rodzicami, dziadkami – myślę, że wszyscy chcemy, aby nasze dzieci i wnuki miały również możliwość życia w czasach dobrobytu żywieniowego.
Rolnictwo regeneratywne jest również odpowiedzią na problem egzystencji małych gospodarstw – dzięki niskokosztowej pracy hodowcy/rolnika dostarcza żywności wysokiej jakości w przyzwoitych cenach. Dlaczego niskokosztowa praca rolnika? Zwierzęta utrzymywane na pastwisku same potrafią znaleźć i zjeść swój pokarm, a te utrzymywane w konwencjonalnych oborach, chlewach czy kurnikach, zależne są całkowicie od pracy człowieka. Człowiek w hodowli konwencjonalnej pracuje na te zwierzęta – musi przynieść jedzenie, wodę, posprzątać za nie i szeroko musi dbać o ich zdrowie zamiast natury. Funkcję systemu immunologicznego w organizmach zwierząt utrzymywanych w wyoskoobsadowej monokulturze przejmuje człowiek – zabezpiecza ich organizmy poprzez szczelną bioasekurację oraz stosowanie antybiotyków. W hodowli regenaratywnej to natura dba o zdrowie zwierząt, stąd też pasterz nie ponosi wydatków weterynaryjnych , dostarczając żywność nieobarczoną dodatkami farmaceutycznymi. Jest ona wysoce sycąca, spożywa się jej znacznie mniej i mimo wyższej ceny, niż pokarm w markecie, jest znacznie bardziej opłacalna. Utrzymanie małych gospodarstw jest głównym celem strategicznym zachowania naszego narodu. Małe gospodarstwa, zaopatrując w żywność, przyczyniają się do rozwoju lokalnej społeczności. Pozwalają nawiązać więzi zaufania pomiędzy producentem a klientem, pozostawiają środki finansowe lokalnie – w przeciwieństwie do wielkich korporacji, których przychody trafiają do ich zagranicznych siedzib. Lokalni producenci zwiększają także poziom bezpieczeństwa społecznego w naszym kraju – żywność dostępna lokalnie nie jest uzależniona od środków transportu i dostępności do paliw kopalnych.
Oczywiście – zdarzają się ludzie, którzy głośno krzyczą, że takimi metodami nie da się wyżywić świata. Naprawdę? Zastanówmy się dokładnie – szacuje się, że obecnie ponad 40% produkowanych artykułów spożywczych jest marnotrawiona poprzez brak spełniania norm, utratę terminu ważności, czy też nieodpowiednie spożycie i wyrzucane resztki. Panuje obecnie epidemia otyłości związana z nadmiernym spożyciem pokarmów. My, jako ludzie, obecnie już jesteśmy na etapie produkcji zbyt dużej ilości pokarmu dla całej naszej populacji. Niestety – ta dzisiejsza żywność jest również zbyt tania, przez co ludzie jej nie szanują i tak beztrosko marnują.
Arystoteles pisał, że „Prawdziwa wiedza, to znajomość przyczyn”. Rozglądając się dookoła siebie zrozumiemy przyczyny stanu obecnego systemu rolnictwa – jaki on jest, każdy kto chce sięgnąć głęboko, zrozumie. Dzięki rolnictwu regeneratywnemu wiemy, czym i jakimi środkami możemy pozostawić lepszy świat. Mamy już tę wiedzę – do nas, ludzi należy następny krok – jak ją propagować i wdrażać.
Skontaktuj się z nami
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres:
Tomasz Jakiel
Inżynier telekomunikacji, który zapragnął zostać rolnikiem/hodowcą. W 2014 roku, po wielu latach pracy na 3 kontynentach w branży telekomunikacyjnej, wspólnie z rodziną zostali hodowcami bydła. Kupili ziemię i od podstaw zaprojektowali swoje gospodarstwo.